Lato minęło, skończyły się wakacyjne wojaże, a w pomidorowym ogrodzie zagościła jesień. Pierwsze chłodne i słotne dni ustąpiły na szczęście miejsca złotej polskiej jesieni, co cieszy każdego ogrodnika.

Lato, które nadeszło po chłodnej wiośnie, przyniosło gorące i słoneczne dni , czyli idealna pogodę do dojrzewania pomidorów. Pomidory malinowe i czerwone, nie tak oryginalne jak odmiany zielone czy czarne, są niezastąpione w produkcji domowych przetworów.

Lipiec w tym roku jest prawdziwie letnim miesiącem. Wysokie temperatury i dużo słońca, czyli to co pomidory lubią. Jeśli dodatkowo solidnie popada i nie doprowadzi to do podtopienia, to pomidory są zachwycone. I w tak pięknym czasie rozpoczęła się moja walka z wirusami.

Pomidorowy ogród z natury jest ogrodem użytkowym. Nic nie stoi na przeszkodzie aby spełniał również walory ozdobne. Idealnie nadają się do tego pomidory o kolorowych liściach zwanych z łaciny variegata.

Miesiąc od posadzenia rozsady pomidorów do gruntu minął bardzo szybko.
Początkowo chłodna i deszczowa aura znacznie spowolniła wzrost roślin.
Tym bardziej ucieszyły mnie 3 najwcześniejsze odmiany pomidorów – Sacher, Crimson Crush i Heartbreaker.

Nadszedł czas sadzenia pomidorów do gruntu. W ciągu jednego dnia nastąpiła wielka przeprowadzka sadzonek z parapetów okiennych na ogrodowe grządki. Przygotowania trwały znacznie dłużej.

Zimny kwiecień się skończył i raczej ogrodnicy nie będą po nim płakać. Zimna wiosna trwa nadal – 7 st, na początku maja nie cieszy ogrodnika.

Produkcja rozsady pomidora – niby rzecz znana, powtarzana co roku, ale ponieważ wszystko się zmienia, to i ta czynność ulega pewnym modyfikacjom.

Cztery lata po poprzednim wpisie dotyczącym doświetlania rozsady warzyw https://ogrodyzacisza.pl/pomidory-szklarniowe-na-plazy/moje uprawy zyskały nowego sprzymierzeńca wzrostu – lampę led grow.