Ostatnia sobota kwietnia nie należała do przyjemnych wiosennych dni. Całe przedpołudnie padał drobny deszczyk, było chłodno i wiało. Na szczęście w szklarni nie wieje i nie pada, a temperatura też nieco wyższa niż na zewnątrz. Sadzonki pomidorów szklarniowych już od tygodnia hartowały się stojąc w doniczkach w szklarni, więc nadszedł czas sadzenia.

Przygotowania do sadzenia trwały kila dni, a rozpoczęły się od zaimpregnowania nowych palików i zakupienia biopreparatu Bactim Biostart. W piątek nastąpiło wielkie rodzinne przesiewanie kompostu przez rok gromadzonego w kompostowniku.                                                                                                                      Do wykopanych dołków wlewam wodę, wsypuję kompost i Bactim, a następnie sadzę na głębokość liścieni.  W tym roku rozsada nie jest przerośnięta, więc nie było konieczności sadzenia skośnego. Potem kolejne podlewanie i gotowe.

Nowa szklarnia jak na razie dobrze spełnia swoją funkcję – nie zaszkodziły jej silne wiatry, a automat do otwierania okna działa prawidłowo. Od jej postawienia w połowie marca dochowałam się już smacznych rzodkiewek i główek sałaty gotowych do spożycia. Kalarepy będzie gotowa do zbioru za tydzień. Ponadto na półkach rośnie rozsada cyni, astrów, aksamitek, zatrwianów, ziół, papryki. Sadzonki rączników i kukurydzy ozdobnej już ze szklarni poszły do gruntu.

Na zakończenie kilka słów o systemie odprowadzania wody deszczowej z dachu szklarni. Otóż zakupione jako akcesoria do szklarni rynny spustowe  nie sięgają do zbiornika na deszczówkę i trzeba przedłużać je gumowym wężem. Poza tym  wysuwają się z rynien na dachu szklarni – musiałam skleić je klejem epoksydowym. Sam zbiornik stoi na kiwającej się niestabilnej podstawie – trzeba wbić obok dwa paliki i przywiązać go do nich. Nie polecam ani systemu rynien ani zbiornika do szklarni angielskich.