Początek kwietnia przywitał nas piękną wiosenną pogodą – zgodnie z nazwą miesiąca rozpoczął się bujny rozkwit wszelkich wiosennych krzewów i kwiatów. Dla hodowców pomidorów czas na kolejny krok na uprawowej ścieżce – pikowanie.

W tym roku siałam pomidory w połowie marca, wykiełkowały po około tygodniu i teraz po 3 tygodniach rozwinęły liście właściwe. Z dwóch palet rozsadowych po 104 komórki wybrałam około 120 sadzonek do przepikowania. Ale najpierw 120 doniczek produkcyjnych 9 cm napełniam ziemią do pomidorów ( BiaBella, Hollas) i po 15 ustawiam w plastikowych kuwetach-tacach.

Pogoda w czwartek i piątek była ciepła, toteż „pikusiowe” stanowisko operacyjne zostało utworzone w ogrodowej altanie. Teraz już tylko robić dołki w ziemi w  doniczkach i do dzieła. Na każdej doniczce umieszczam nalepkę z nazwą odmiany, a na liście odmian oznaczam ilość posadzonych egzemplarzy. I tak już po 6 godzinach wszystko zostało przepikowane, a pozostałe sadzonki dla przyjaciół i rodziny zapakowane do oddzielnych doniczek.

Teraz pozostaje kwestia poustawiania tac na parapetach, co byłoby proste, gdyby nie fakt, że ja nie mam pustych parapetów. Kilkanaście hibiskusów z mojej kolekcji musiało chwilowo opuścić swoje stanowiska – pomidory rządzą .

W czasie kiedy siewki pomidorów ogrodowych rozpoczynały rozwój, sadzonki pomidorów szklarniowych osiągnęły wysokość 10-15cm, dostały bambusowe podpórki i codziennie hartują się w ogrodzie. Na noc wracają do domu, ponieważ temperatura spada poniżej 10st. Pewnie by nie zmarzły, ale raczej nie urosną, a wilgotność panująca nocą w zamkniętej szklarni mogłaby wywołać choroby grzybowe. W zależności od przebiegu pogody może po Wielkanocy posadzę je do szklarni.

Kiedy przepikowane maluchy adaptują się w nowych doniczkach, a szklarniowe starszaki hartują się na dworze ogrodnik ma czas na świąteczne przygotowania.