Grudzień i cały rok dobiega końca, więc czas na podsumowanie.

Uprawa pomidorów w ogrodzie jest zawsze bardziej narażona na niesprzyjające warunki atmosferyczne niż w szklarni. Tak też było w tym roku. O moich ogrodniczych chwilach grozy pisałam w czerwcu na moim blogu Czerwiec w pomidorowym ogrodzie. Na szczęście troskliwa opieka ogrodnika i duża witalność roślin pozwoliła przetrwać krytyczny okres i doczekać się całkiem udanych zbiorów.

W tym roku posadziłam w gruncie 134 odmiany pomidorów wysokich, cherry i karłowych. W donicach rosło 6 krzaków pomidorów karłowych.

Zrezygnowałam natomiast z uprawy pomidorów cherry w wiszących doniczkach, gdyż rosły i owocowały słabiej niż w gruncie. W tym roku szczególnie dużo było nowych odmian, zwłaszcza karłowatych ( dwarf). Eksperymentalnie posadzone w donicach Chocolate champion, Fred’s Tie Dye, Wild Fred, Adelaida Festival, Thong rosły i owocowały gorzej niż posadzone w gruncie. Donice o średnicy 35 i wysokości 30 cm wypełniłam ziemią kompostową i ziemią do pomidorów. Codziennie podlewane, nawożone i chronione jak pozostałe rośliny nie odwdzięczyły się wysokimi plonami. Być może powodem były zbyt małe donice lub nadmiernie nagrzewająca się ziemia w doniczkach. W każdym razie w nowym sezonie do donic trawią tylko nadwyżki pomidorowe, a większość posadzę w gruncie. Ogólnie karłowate pomidory miały nie tylko mniejsze rozmiary krzaków, ale także znacznie mniejszą produktywność – np. Wild Fred miał tylko 4 owoce. Także poza możliwością stosowania niskich palików do pomidorów nie zauważyłam innych korzyści z karzełków.

Pomidory w donicach

Również pomidory wysokie nie zawsze spełniały oczekiwania – Reinhard Green Heart pomimo przeciętnej produktywności okazał się niezwykle wrażliwy na choroby i przy tak niewielkiej jak w tym roku presji patogenów nie zerwałam żadnego dojrzałego i zdrowego owocu z krzaka. Spróbowałam dopiero ostatnie zielone serce zerwane przy likwidacji uprawy. Było smaczne, wyglądało super i może w Nevadzie owocowałby znakomicie, ale u mnie już więcej nie będzie rósł.

Reinhard Green Heart

Na szczęście jako smakosz zielonoowocowych odmian pomidorów nie zawiodłam się na Malachitowej szkatułce i Green Grape, ale również na nowych odmianach : Esmeralda Green i Kiwi, Cherokee Green, Grub’s Mystery Green.

Ładnie owocowały pomidory o czekoladowych owocach – jak zawsze niezawodny okazał się Sacher, ale również Frankenstein, Leyenda, Black Prince. Od kilku lat nie udaje się Black Cherry – owoce słabo dojrzewają, pękają i od razu gniją.

Sacher

Z nowych odmian na pewno pozostanie Lucid Gem – pomarańczowy pomidor z antocyjnowym rumieńcem i prążkami – odmiana smaczna, atrakcyjna wizualnie i dość odporna. Z innych fioletowych antocyjanowych pomidorów warto uprawiać Brad’s Atomic Grape i Damascus Steel – o dużych pomidorach koktajlowych, smacznych, a dodatkowo Atomic Grape bardzo dobrze się przechowuje i dojrzewa po zerwaniu .

Jako pomidor ozdobny można uprawiać Mystery lub Hippie Zebra – z przyjemnością patrzy się na prążkowaną zielono-czerwoną skórkę wybarwiającą się na słońcu i wybacza niezbyt dużą ilość owoców.

Nie można nie wspomnieć o Crimson Crush – angielskiej odmianie odpornej na zarazę ziemniaczaną. Rzeczywiście nie była ani razu opryskiwana i nie zachorowała. Dwa krzaki rosły w szklarni jeden w ogrodzie. Ogrodowy był niższy – miał 140 cm, szklarniowy ponad 200 cm. Oba dały duży plon smacznych, prawie malinowych pomidorów średniej wielkości. Tym razem geny odporności nie poszły w parze z trawiastym smakiem marketowców, więc również w kolejnym sezonie Crimson Crush zagości w moim ogrodzie.

Szczepienie pomidora
Szczepienie miesiąc później

Na koniec jeszcze pomidorowa ciekawostka – otóż po raz pierwszy przeprowadziłam szczepienie. Abraca Zebra została zaszczepiona na podkładce, którą był Antek. Klin Abraci włożyłam w naciętą łodyżkę Antka i spięłam klamerką do prania. Operacja udała się – pacjent przeżył i nawet owocował. Oczywiście miejsce szczepienia jest słabsze, może się złamać, więc trzeba na taką roślinkę początkowo więcej uważać, ale jak widać da się to zrobić. To oczywiście był eksperyment, gdyby rzeczywiście chcieć szczepić pomidory trzeba mieć odpowiednie podkładki gwarantujące silny wzrost korzeni.

I tak mam za sobą kolejny udany, choć z przygodami, pomidorowy rok. Świadczą o tym nie tylko archiwa pełne zdjęć moich zielonych podopiecznych, ale liczne przeciery, keczupy, sosy zapełniające półki w piwnicy.

Do rozpoczęcia kolejnego sezonu zostały 3 miesiące, więc już zaczęłam poszukiwać nowych ciekawych odmian – w końcu pomidorów nigdy za wiele, tylko ogród jakby coraz mniejszy.