Rok 2018 okazał się rokiem wybitnie pomidorowym. Rozpoczął się pod koniec lutego od wysiewu pomidorów szklarniowych i trwa nadal. Jest początek listopada, a w moim tunelu foliowym nadal rosną i owocują dwa krzaki pomidorów Sungold. To kolejny rok, kiedy ta odmiana firmy Plantico jako pierwsza rozpoczęła owocowanie i jako ostatnia zakończy.
W połowie marca wysiałam nasiona pomidorów gruntowych i taki termin okazał się idealny, sadzonki były gotowe do przesadzenia do ogrodu już pod koniec kwietnia. Nie czekając na zimnych ogrodników posadziłam je do gruntu w pierwszy majowy weekend. Pomidory szklarniowe już od dwóch tygodni hartowały się pod folią.
Panująca prawie stale słoneczna aura spowodowała początkowo oparzenia liści pomidorów, ale po miesiącu pomidorowy las podrósł i zgęstniał, by już na początku lipca obdarować ogrodnika pierwszymi owocami. Najszybciej owocowały odmiany koktajlowe – wspomniany Sungold, Black Opal, Super Snow White, Tutti Frutti, Malinowy smaczek, Gruszka żółta, Black cherry, Tomatoberry. Nieco później zaczęły dojrzewać pomidory malinowe i inne wielkoowocowe odmiany.
Panująca upalna pogoda sprzyjała dojrzewaniu, ograniczała ilość chwastów i chorób grzybowych , ale wymuszała częste podlewanie. Co 3 dni kilka godzin podlewania ( oczywiście nie tylko pomidorów) dało mi się nieźle we znaki. Na szczęście mam studnię.
Pomimo wspaniałej pogody zaraza ziemniaczana pojawiła się na kilku krzakach odmian czarnych – Black cherry, Black Opal, Atomic grape. Nie chorowały wcale wrażliwe odmiany zielonoowocowe jak Green Grape.
Pojawiły się za to objawy suchej zgnilizny wierzchołkowej , które zminimalizowałam dolistnym podaniem Wapnovitu. W następnym sezonie zastosuję profilaktyczny oprysk Wapnovitem.
Mszyce zaatakowały krzaki w lipcu. Do zwalczania użyłam Emulparu z olejkiem drzewa herbacianego. W poprzednich latach używałam Timorexu do ekologicznej walki z zarazą ziemniaczaną, który przy okazji zniechęcał mszyce do osiedlania się na pomidorach . Niestety preparat wycofano, dlatego dodatek olejku do Emulparu. Ważne, że działa.
Duże zbiory rozpoczęły się w lipcu. Wszystko, czego nie da się zjeść na surowo trafia do słoików. Powstają przeciery, ketchupy, sosy do makaronu i mięsa. Po raz pierwszy do usprawnienia pomidorowego przetwórstwa wykorzystałam włoski przecierak – sprawdził się.
I tak wspaniały pomidorowy rok zbliż się do końca. Jeszcze tylko dojrzewające w piwnicy zerwane wcześniej owoce może pozwolą dotrwać bez kupowania marketowców do grudnia, potem pozostaną liczne przetwory przypominające uroki lata w smaku spagetti, pizzy czy swojskiej zupy pomidorowej. A od stycznia znów zaczynam planowanie na poważnie. Bo tak niezobowiązująco to już oglądam katalogi nasion – też tak macie?
Dodaj komentarz