Lato minęło, skończyły się wakacyjne wojaże, a w pomidorowym ogrodzie zagościła jesień. Pierwsze chłodne i słotne dni ustąpiły na szczęście miejsca złotej polskiej jesieni, co cieszy każdego ogrodnika.
Pomidorowy ogród gruntowy
Mój pomidorowy ogród po przejściach ( wirusy, zaraza ziemniaczana) dotrwał do dnia dzisiejszego w nie najgorszym stanie. Z ponad setki pomidorów posadzonych wiosną nadal rośnie jeszcze 60 krzaków. Wyglądają różnie – część już jest tylko łodygą z owocami, ale sporo z nich jeszcze zachowało liście i wyraźnie nie wierzy w nadchodząca jesień.
Ostatni oprysk na zarazę ziemniaczną wykonałam Ridomilem 4 września. W tym momencie większość roślin była w pełni rozwoju, nadal kwitła i miała sporo zielonych owoców. Oprysk dał im szansę zdrowego wzrostu, część owoców dojrzała. Ponadto taka późna ochrona zapobiega pojawianiu się zmian chorobowych na pomidorach zebranych do przechowywania.
Od tej pory ogłowiłam wszystkie krzaki i na bieżąco usuwam chore liście, a ostatnio także całe rośliny, które zakończyły już owocowanie. Może jeszcze tydzień lub dwa przy sprzyjającej aurze wytrwają i chociaż część pomidorów „zapali” się.
Pomidorowy ogród szklarniowy
Pomidory w szklarni rosną aż za dobrze, nadal kwitną i tworzą nowe odrosty. Ostre cięcie okazało się konieczne, aby do zielonych owoców dochodziło więcej jesiennego słońca. Crimson crush, Beefseller, Jantar, Sacher oraz dwie odmiany koralikowe Sungold i Umamini nadal dostarczają pysznych owoców. Jeśli zgodnie z zapowiedziami ciepła pogoda utrzyma się jeszcze kilka tygodni, to mogę liczyć codziennie na świeżą dostawę pomidorów.
W szklarni, która ma stale otwarte drzwi i okno dachowe, nie ma żadnych objawów zarazy ziemniaczanej, pojedyńcze żółknące liście usuwam i dżungla rośnie dalej.
W szklarni także doskonale dają radę ostatnie krzaki papryki słodkiej Robertina, Soroksari, Montana. Bakłażany zebrałam na początku września – w tym roku było ich dużo.
Niepowodzeniem okazały się arbuzy – pomimo prowadzenia pionowo na sznurku, podlewania i nawożenia arbuz astrachański zgnił, a severnyj wykształcił owoc wielkości pomarańczy.
Nad uprawa arbuzów jeszcze muszę popracować – w zimie będę miała czas na lekturę fachowych tekstów i porad hodowców arbuzów.
A na razie cieszę się pomidorową jesienią w ogrodzie i na talerzu.
Dodaj komentarz