Przeczytałam uroczą książkę:” Szarak za miedzą. Prywatne życie pola” wydaną przez Wydawnictwo Poznańskie. Jej autor John Lewis-Stempel pochodzi ze starej angielskiej rodziny osiadłej w Herefordshire od 700 lat. I choć w jego rodzinie byli przedstawiciele wielu zawodów : farmerzy, leśnicy, dworzanie, robotnicy rolni, księża on sam początkowo zajął się historią. Z czasem jednak wrócił do miejsca swojego urodzenia i tam rozpoczął uprawę roli i hodowlę zwierząt gospodarskich.
Do posiadanych już pastwisk postanawia dokupić lub wydzierżawić ziemię uprawną. I tak się właśnie dzieje – na wydzierżawionych 4 akrach, czyli 1,6 hektara, rozpoczyna uprawę pszenicy. Ten angielski rolnik z dziada pradziada po swoich przodkach odziedziczył szacunek dla natury i dla ziemi, która żywi swoich mieszkańców. Z opowieści swoich rodziców i dziadków pamięta, jak rolnictwo wyglądało w ich czasach. Dodatkowo podpiera się wiedzą historyczną zdobyta podczas lektury starych wydawnictwach rolniczych, ale także prozy i poezji opisujących życie rolników na angielskiej wsi z ubiegłych wieków.
Na kolejnych kartach książki towarzyszymy autorowi w codziennych pracach polowych. Począwszy od przygotowania ziemi poprzez orkę, bronowanie, ręczny wysiew ziarna pszenicy aż do żniw. Wszystko praktycznie przypomina stare techniki rolnicze z niewielką mechanizacją. Brzegi pola ogrodzonego tradycyjnym angielskim żywopłotem obsiewa kwiatami polnymi, a niektóre z nich jak maki czy kąkol wysiewa także ze zbożem. I tak pole na którym jedynym przejawem życia były dżdżownice stopniowo zapełnia się bogactwem fauny i flory. Poznajemy życie pola – to życie roślinne obserwując kiełkowanie, wzrastanie i dojrzewanie pszenicy i kwiatów polnych. Równolegle z życiem roślin toczy się i rozkwita życie zwierząt. Na polu pojawiają się stopniowo kolejne gatunki owadów zapylających, ptaków których tam od dawno już nie widziano, ssaków. Tytułowe szaraki zakładają tam rodziny, pojawiają się lisy i jeże. Jednym słowem pole które wcześniej było monokulturową uprawą jarmużu ożywa. Możemy podziwiać zmiany zachodzące każdego dnia na polu. Wszystko to przedstawione w sposób ciekawy, wciągający, z uczuciem. W opisy codziennych zmian zachodzących na polu autor wplata fragmenty powieści, wiersze, a czasem też ludowe przyśpiewki. Nie brakuje także wspomnień z dzieciństwa autora.
Kto lubi opowieści z życia roślin i zwierząt, bo może nawet więcej w tej książce jest o zwierzętach polnych, powinien tą książkę przeczytać.
Opowieść Lewisa-Stempela daje nadzieję, że jeszcze jest szansa na uratowanie wielu gatunków roślin i zwierząt i nie wymaga to rezygnacji ze zdobyczy cywilizacyjnych. Pomimo niestosowania praktycznie żadnych środków ochrony roślin zbiory z tego pola są całkiem przyzwoite – potrafią zapewnić zimowe utrzymanie dla zwierząt hodowlanych w gospodarstwie autora oraz kilka worków ziarna na mąkę dla rodziny.
Nawet nie będąc rolnikiem i nie dysponując polem możemy stworzyć mini oazę bioróżnorodności we własnym ogrodzie. Czasem wystarczy mniej chemii w nawożeniu i ochronie roślin, a więcej różnorodnych gatunków w uprawie. I choć szarak raczej nie pojawi się w miejskim ogrodzie, to ptaki, jeże, wiewiórki a nawet zaskroniec, bywają i żerują w nim bez obaw.
Dodaj komentarz