Wiosna. Dwa tygodnie po wysiewie siewki pomidorów mają po około 4cm i zaczynają wykształcać liście właściwe. Skiełkowało 80% nasion, więc część sadzonek rozdam jak co roku znajomym.

Od paru dni doświetlam siewki lampą czerwono-niebieską LED. Ponadto podlałam rozsadę previcurem, by chronić ją przed zgorzelą siewek. Na razie roślinki wyglądają zdrowo – oby tak dalej.

Pomidorki szklarniowe także sporo podrosły, ale jeszcze im daleko do posadzenia w szklarni. Weekendowe ocieplenie ma wkrótce minąć, więc nadal postoją  na parapecie – pewnie do końca kwietnia.

pomidory szklarniowe

W ciągu tych dwóch tygodni wiosna zagościła na dobre w ogrodzie. Po pierwszych rannikach i ciemiernikach zakwitły krokusy, przebiśniegi i szczególnie obficie bergenie.

Jaśmin nagokwiatowy i kalina wonna jak pachnący różowy obłok na bezlistnych gałązkach. Tylko wawrzynek wilcze łyko odmiany variegata przemarzł zimą, bo za późno został zawinięty włókniną i wygląda dość marnie, ale ma kilka kwiatów o oszałamiającym zapachu.

Cudownie pachną fiołki, które w moim ogrodzie same się sieją, toteż znajduję je w różnych miejscach – np. w szklarni, gdzie każde otwarcie drzwi powoduje zanurzenie się w fiołkowej woni.

I tak podziwiając coroczny cud wiosny ruszam z motyczką do walki z chwastami, które też poczuły zew natury – zaczynam odwieczną walkę ogrodnika. Walki tej wygrać się nie da, ale systematyczne plewienie przynajmniej pozwala osiągnąć jako taką równowagę. A poza tym to takie odstresowujące zajęcie. I ptaki tak pięknie śpiewają.